Witajcie w Maine - "Pragnienie" Carrie Jones
No to zgodnie z obietnicą, którą złożyłam Wam w tym poście, dzisiaj czas na recenzję "Pragnienia" Carrie Jones. Ta książka trafiła na moją półkę właściwie przez przypadek - krążyłam sobie po Media Markcie i zauważyłam tę piękną okładkę. To było mniej więcej na zasadzie: Oprawa piękna, opis nawet nawet - biorę! Jednak muszę przyznać, że nie żałuję tej decyzji, a wręcz po przeczytaniu ostatniego rozdziału zaopatrzyłam się w kolejne tomy tej serii.
Mamy tutaj ciekawą, choć może i nieco schematyczną historię Zary, która "kolekcjonuje fobie niczym znajomych na Facebooku", jak mówi nam opis. Po śmierci ojczyma dziewczyna zmuszona jest opuścić słoneczne Charleston, ponieważ jej matka nie radzi sobie do końca z obowiązkami rodzicielskimi. W rezultacie nastolatka wyjeżdża do Maine - miasteczka słynącego z mroźnych zim i tego, że właśnie tam rozgrywa się akcja wielu z powieści Stephena Kinga. Od początku nic nie jest takie, jak być powinno - już na lotnisku Zara spotyka mężczyznę, który z nieznanego powodu wzbudza w niej irracjonalny niepokój. Niepokój zaś zaczyna zamieniać się w strach, gdy po raz kolejny widzi nieznajomego, tym razem na skraju lasu niedaleko domu jej babci - główna bohaterka zauważa wtedy, że mężczyzna zostawia po sobie ślady w postaci złotego pyłu...
Jednak nie jest to jej jedyne zmartwienie - w głębi duszy chce szybko zaaklimatyzować się w nowej szkole i znaleźć przyjaciół. Wkrótce zaprzyjaźnia się z rozgadaną Issie, zniewalająco przystojnym Nickiem i jeżdżącym na wózku inwalidzkim Devem. Wszystko wydaje się w porządku, nieprawdaż? Coś jednak zakłóca tę pozorną harmonię - z miasteczka znikają młodzi chłopcy, co wywołuje panikę wśród niewielkiej społeczności Maine. Chyba nikogo nie zaskoczę, jeśli powiem, że ma to związek z wcześniej wspomnianym przeze mnie nieznajomym, którego nadal widuje Zara, ale jaki ma to związek z nią samą i jej rodziną? Tego już nie zdradzę :)
Co najbardziej mnie urzekło? Zdecydowanie niesamowity klimat panujący w tej powieści - trzaskający mróz, biały puch pokrywający wszystko dookoła, ogromne lasy skrywające tajemnice, o jakich nie śniło się człowiekowi... O tak, w Maine mamy zimę z prawdziwego zdarzenia - nie to co u nas, w Polsce: jak tylko coś napada, to zaraz stopnieje albo zamieni się w brudną breję... Czy w ogóle pamiętacie, kiedy ostatni raz widzieliście śnieg, wypatrując Pierwszej Gwiazdki w Wigilię? Ja nie, jednak rozpisałam się nie o tym, co trzeba, więc wracam szybciutko do tematu. Kolejna zaleta Pragnienia? Pokusiłabym się o stwierdzenie, że pomysł z piksami jest czymś nowym, co wprowadza swego rodzaju powiew świeżości do powieści fantastycznych - niebieskie stwory zostawiające po sobie złoty pył - przyznajcie sami, tego jeszcze nie było!
Jednak sam pomysł to nie wszystko - ważne jest też wykonanie. I tutaj pojawia się niemały zgrzyt, ponieważ... cała fabuła wydaje mi się łudząco podobna do "Zmierzchu" (wspominałam o tym w poście High Five, ale teraz postaram się nieco rozwinąć tę myśl). Wygląda to mniej więcej tak: mamy dziewczynę, która z dnia na dzień opuszcza słoneczne miasto, w którym się wychowywała, na rzecz jakiegoś malutkiego miasteczka, w którym niebo jest zachmurzone przez większą część roku. Pojawia się też chłopak (na szczęście Nick jest o wiele lepiej wykreowany niż Cullen), a bohaterka zmuszona jest stawić czoło nadludzkim siłom. Dla mnie to brzmi nieco znajomo...
O okładce się tym razem nie rozpisuję, więc czas na podsumowanie: jeżeli myślicie o przeczytaniu Pragnienia, to jest to najlepszy moment z możliwych, ponieważ powieść jest z gatunku tych, które najlepiej czyta się pod kocem, z kubkiem gorącej czekolady (bądź herbaty, jak kto woli) w rękach, kątem oka zerkając na prószący za oknem śnieg. To tzw. czytadło, nic wybitnego, jednak historia Zary wciąga, więc dla odstresowania można przeczytać.
Ocena: 6/10
P.S.: Pewnie uważacie, że jestem strasznie monotonna, bo prawie każdą książkę oceniam pozytywnie, ale cóż, po prostu mam szczęście, bo trafiam na dobre powieści :)
Jednak nie jest to jej jedyne zmartwienie - w głębi duszy chce szybko zaaklimatyzować się w nowej szkole i znaleźć przyjaciół. Wkrótce zaprzyjaźnia się z rozgadaną Issie, zniewalająco przystojnym Nickiem i jeżdżącym na wózku inwalidzkim Devem. Wszystko wydaje się w porządku, nieprawdaż? Coś jednak zakłóca tę pozorną harmonię - z miasteczka znikają młodzi chłopcy, co wywołuje panikę wśród niewielkiej społeczności Maine. Chyba nikogo nie zaskoczę, jeśli powiem, że ma to związek z wcześniej wspomnianym przeze mnie nieznajomym, którego nadal widuje Zara, ale jaki ma to związek z nią samą i jej rodziną? Tego już nie zdradzę :)
Co najbardziej mnie urzekło? Zdecydowanie niesamowity klimat panujący w tej powieści - trzaskający mróz, biały puch pokrywający wszystko dookoła, ogromne lasy skrywające tajemnice, o jakich nie śniło się człowiekowi... O tak, w Maine mamy zimę z prawdziwego zdarzenia - nie to co u nas, w Polsce: jak tylko coś napada, to zaraz stopnieje albo zamieni się w brudną breję... Czy w ogóle pamiętacie, kiedy ostatni raz widzieliście śnieg, wypatrując Pierwszej Gwiazdki w Wigilię? Ja nie, jednak rozpisałam się nie o tym, co trzeba, więc wracam szybciutko do tematu. Kolejna zaleta Pragnienia? Pokusiłabym się o stwierdzenie, że pomysł z piksami jest czymś nowym, co wprowadza swego rodzaju powiew świeżości do powieści fantastycznych - niebieskie stwory zostawiające po sobie złoty pył - przyznajcie sami, tego jeszcze nie było!
Jednak sam pomysł to nie wszystko - ważne jest też wykonanie. I tutaj pojawia się niemały zgrzyt, ponieważ... cała fabuła wydaje mi się łudząco podobna do "Zmierzchu" (wspominałam o tym w poście High Five, ale teraz postaram się nieco rozwinąć tę myśl). Wygląda to mniej więcej tak: mamy dziewczynę, która z dnia na dzień opuszcza słoneczne miasto, w którym się wychowywała, na rzecz jakiegoś malutkiego miasteczka, w którym niebo jest zachmurzone przez większą część roku. Pojawia się też chłopak (na szczęście Nick jest o wiele lepiej wykreowany niż Cullen), a bohaterka zmuszona jest stawić czoło nadludzkim siłom. Dla mnie to brzmi nieco znajomo...
O okładce się tym razem nie rozpisuję, więc czas na podsumowanie: jeżeli myślicie o przeczytaniu Pragnienia, to jest to najlepszy moment z możliwych, ponieważ powieść jest z gatunku tych, które najlepiej czyta się pod kocem, z kubkiem gorącej czekolady (bądź herbaty, jak kto woli) w rękach, kątem oka zerkając na prószący za oknem śnieg. To tzw. czytadło, nic wybitnego, jednak historia Zary wciąga, więc dla odstresowania można przeczytać.
Ocena: 6/10
P.S.: Pewnie uważacie, że jestem strasznie monotonna, bo prawie każdą książkę oceniam pozytywnie, ale cóż, po prostu mam szczęście, bo trafiam na dobre powieści :)
Nie jesteś monotonna, ja też trafiam na takie, które uwielbiam - myślę, że każda ma swoje plusy i minusy, jednym się podoba innym nie, tak to już jest :) A co do powyższej to... fabuła ciekawa i to bardzo, okładka piękna; ale zraziłam się tym, że przypomina Zmierzch (przeczytałam wszystkie tomy, kiedy w necie krążyło pierwsze polskie tłumaczenie), wyrosłam już z takich historyjek i obawiam się, że ta powyższa mi się nie spodoba... :)
OdpowiedzUsuńMoże akurat? Ta książka jest jednak lepsza niż "Zmierzch" :)
Usuńja u siebie mam może na 130 recenzji książek ze 4 negatywne - zaczęłam wyszukiwać książki i wybieram te które mnie czymś zainteresują, więc negatywów jest mało - dla mnie to nie monotonia. Zresztą krytyka zawsze się znajdzie nawet delikatna i to jest lepsze niż narzekanie czy mieszanie książki z błotem...kwestia gustu;))
OdpowiedzUsuńa codo książki to jest pięknie przez Ciebie opisana, aż nabrałam na nią ochotę - tylko kiedy mam ją przeczytać i jak zdobyć...kiedy jestem tak obkupiona, że brak miejsca w domu i brak funduszy na nowe pozycje...
UsuńNo fakt, kwestia gustu :) A co do książki, to może biblioteka Cię poratuje?
UsuńNiezła, ale z tym gościem z lotniska, książka strasznie przypomina "Wizje w mroku" Smith, bardzo podobny motyw, ale to tylko w tym momencie:D Do tej książki na razie jakoś mnie nie ciągnie:D
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej książce jeszcze, muszę to kiedyś nadrobić. A na "Pragnienie" może jeszcze nabierzesz ochoty, nic na siłę :)
UsuńNiby książka ma predyspozycje, żeby mnie do siebie skusić.
OdpowiedzUsuńZ drugiej jednak strony - 6/10 jest oceną trochę za słabą ;/
Hmmm, kto wie, może Tobie spodobałaby się bardziej? Są różne gusta :)
UsuńPo przeczytaniu pierwszej części też byłam takiego zdania. Myślałam wtedy, że książka jest niesamowita, fantastyczna i powiewa od niej tajemnicami i niezbadaną mrocznością. Byłam wręcz zachwycona. Ale! Kiedy skończyłam czytać część drugą to, aż dziwię się sobie że nie wyrzuciłam tej powieści przez okno. ,,Zniewolenie" wydało mi straaaaasznie naciągane, a elementy które się tam pojawiały były w ogóle nie na miejscu! Dlatego też odpuściłam sobie tą serię i nie mam zamiaru do niej nigdy w życiu wracać
OdpowiedzUsuńHmmm, ja właściwie z kolejnych tomów pamiętam tylko, że były gorsze od pierwszych i jakieś strzępki fabuły, więc nie mogę się z Tobą zgodzić, ale nie mogę też zaprzeczyć. Ale co do I tomu masz rację w 100%
UsuńRzeczywiście, pomysł z tymi stworami i pyłem jest dość ciekawy, ale obawiam się tego zmierzchowego schematu. Ciekawi mnie jednak tamtejsza scenografia. Chętnie poczytam o mrocznym lesie...:D
OdpowiedzUsuńMyślę, że na rzecz tego niesamowitego klimatu możesz "zapomnieć", że wspomniałam coś o zmierzchowych schematach i jednak przeczytać :D
UsuńFabuła zachęcająca i jeszcze na dodatek Twoja pozytywna opinia... będę musiała sobie przemyśleć sprawę tej książki;)
OdpowiedzUsuńNa zimowy wieczór powieść w sam raz :)
UsuńCzytałam to jakoś po premierze... czyli bardzo dawno temu XD Jak na powieść z wątkiem o elfach to byłam troszkę rozczarowana - wolę klimatycznie coś bardziej jak od Mellisy Marr czy serię Żelazny Dwór. Może jednak wrócę jeszcze kiedyś do tej serii i poczytam kolejne części?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Czy ja wiem, czy piksy można porównać do elfów? Nie jestem pewna :D Książek Marr czy Żelaznego Dworu jeszcze nie czytałam, ale I tom zdobyłam niedawno ;)
UsuńCzytałam to już jakiś czas temu i wtedy byłam tym zachwycona. Dzisiaj stwierdzam, że jest ona banalnie napisana i cała książka nadaje się jedynie do kosza. Po prostu przeczytałam wiele więcej ciekawszych pozycji. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :P
Może nie do kosza, ale wybitna lektura to to nie jest :P
UsuńTo nie jest monotonność tylko dobry wybór książek - nie bierzesz wszystkiego jak leci tylko wybierasz to co Ci może się spodobać :)
OdpowiedzUsuńFakt, staram się dobierać książki do swoich upodobań :)
UsuńCzytałam tę książkę, ale oprócz fobii głównej bohaterki nic mi się nie spodobało ;) Chyba dałabym jej mniej punktów niż Ty... może 5? Ciężko powiedzieć, bo dużo czasu minęło od czasu, gdy miałam okazje przeczytać "Pragnienie"
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło,
J.
O tak, te fobie w tytułach rozdziałów ktoś świetnie wymyślił :)
UsuńFajne spędziłam czas czytają tę serię. :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, lekko się czytało, ale chyba nie kupię czwartego tomu...
UsuńTeż raczej oceniam pozytywnie, ale dziś mała zmiana ;P To tak na wstępie.
OdpowiedzUsuńA co do książki to raczej odpuszczę, mam już powyżej uszy książek typu Zmierzch, jeśli już sięgam po PR to takie, które naprawdę mnie zainteresuję albo ma wiele pozytywnych opinii i myslę wtedy, ze warto by je poznać.
Pozdrawiam.
Może kiedyś zmienisz zdanie, a nawet, jeśli nie, to niewiele stracisz ;)
Usuń